Raj dla oblewaczy – tak media nazywają proponowane zmiany. Tymi oblewaczami mają być egzaminatorzy sprawdzający kandydatów na kierowców.
Dziewięć zmian, które utrudnią egzamin na na prawo jazdy
Minister infrastruktury zapowiedział, że w nowych przepisach o egzaminach na prawo jazdy zawrze 9 propozycji zgłaszanych przez Krajowe Stowarzyszenie Egzaminatorów. I pokazał, o jakie poprawki chodzi.
Wniosek jest jeden: zdać na prawo jazdy będzie trudniej, a egzaminator dostanie większą swobodę w ocenie przewinień egzaminowanego. Resort Dariusza Klimczaka zamiast poprawić tę sytuację, zamierza dolać oliwy do ognia.
Do tej pory egzaminatorom w rozporządzeniu wyliczono błędy, za które mogą zakończyć egzamin. Do ich mądrości pozostawiono to, czy tak zrobią.
Nowelizacja dopisuje do tabeli z błędami jednoznaczne stwierdzenie – że za każdy z błędów egzamin trzeba będzie zakończyć z wynikiem negatywnym – analizuje brd24.pl.
Czy panujesz nad pojazdem? To wystarczy, żeby oblać
Chodzi o to, że obecnie egzamin może zakończyć się wynikiem negatywnym, kiedy kandydat na kierowcę przejedzie podwójną linię ciągłą. Ale to egzaminator ocenia w jak znaczącym stopniu przepisy zostały złamane – czy było to najechanie, zahaczenie kołem na linię czy faktycznie przejechanie. Po zmianie prawa będzie to koniec egzaminu – czytamy.
Inną zmianą jest wpisanie jako winy „brak panowania nad pojazdem”, czyli w dużej mierze bardzo dowolna ocena sytuacji.
Kolejna sprawa dotyczy motocykli.
„Do końca ubiegłego roku przeprowadzenie motocykla bez udziału silnika, czyli przepchanie go po placu, było częścią jednego z zadań egzaminacyjnych. Od stycznia tego roku stało się to oddzielnym zadaniem. Nowelizacja przygotowana przez resort uczyni pchanie motocykla znów częścią innego zadania. Po co? Nie wiadomo” – stwierdza serwis.
Komentarze